następującą potem żeglugą włącznie, trwała cztery dni, a pierwszy list przyszedł równo po
tygodniu, co dowodziło, że przy całym swoim nihilizmie Alosza to wysłannik, na którym można polegać, ściśle wykonujący polecenia. Władyka był bardzo rad z takiej punktualności i z samego raportu, a najbardziej z tego, że nie pomylił się co do chłopaczka. Wezwał do siebie Berdyczowskiego i siostrę Pelagię i przeczytał im całą epistołę na głos, chociaż od czasu do czasu krzywił się na niemożliwie rozbuchany styl. * * * Pierwszy list Aleksego Stiepanowicza Do najdostojniejszego arcybiskupa Turpina od jego wiernego paladyna, wysłanego na bój z czarnoksiężnikami i Saracenami O pasterzu nad podziw mądry i surowy, O postrachu zastarzałych zabobonów, Gwiazdo wiary, miłości i dobra, Obrońco sierot, pysznych prześladowco! Do stóp Twych składam dzisiaj najpokorniej Opowieść mą niewymyślną i prostą. Ahoj! Gdy na wózeczku, trzęsąc się, skrzypiącym Królestwo Zawołżskie przemierzałem I na tej smutnej drodze naliczyłem Wybojów i wądołów rozmaitych Całe piętnaście tysięcy sto jeden, Nierazem ja o waszej ekscelencji Myślał niedobrze i niekiedy nawet Bluźnierczem jakieś słowa wykrzykiwał. Ahoj! Lecz kiedy tylko zalśniło na słońcu Święte zwierciadło, Modrym Morzem zwane, Ja, uderzony wdzięcznym tym pejzażem, o udręczeniach swoich zapomniałem i odmówiwszy modlitwę, na korab Dymem buchający, śnieżnobiały, Pamięci Wasiliska poświęcony, Przesiadłem się. Ahoj! I przez noc długą, księżycową, zimną, Marzłem pod podszytą wiatrem derką, Kiedy zaś powieki przymknąć próbowałem, Natychmiast w sen mój lęki się wdzierały Potworne przekleństwa kapitana, Żeglarzy pobożnych tęskne pieśni I dzwonu cogodzinne bicie. Ogólnie zaś mówiąc, to – jeśli mam przejść z nużącego poezji układania na radość przynoszącą prozę – na przystań w Nowym Araracie zstąpiłem niewyspany i wściekły jak diabli. Och, proszę, Ojcze, wybaczyć – samo mi się tak napisało, gdybym zaś zaczął wymazywać, wyszłoby niechlujnie, czego Wasza Przewielebność nie lubi, zatem do diabła z nimi, niby tymi diabłami, passons1. Prawdę mówiąc, oprócz okrętowych hałasów nie dawała mi też zasnąć książka, którą na pożegnanie wsunął mi Ojciec do koszyka z niezrównanymi archijerejskimi drożdżówkami, dodając niewinnie: „Ty, Alosza, na tytuł nie zwracaj uwagi i nie lękaj się, to nie żadna pobożna lektura, tylko takie sobie powieścidło, żeby ci się w drodze nie dłużyło”. O, najprzebieglejszy z kapłanów Babilonu! 1 Pomińmy (fr.).