wybuch dobrze mu zrobił. - Skoro dalej zamierzasz się oszukiwać,
że Flic i Imo to grzeczne, porządne dziewczynki bez skazy, a wszystko, co się stało, jest moją winą, to nic nie poradzę... 103 - Myślę, że Zuzanna miała rację. Matthew przestał krzyczeć. Po prostu wyszedł z sypialni i ruszył na dół, nie zerknąwszy nawet na pokoje dziewczynek. - Matthew? - Sylwia stała pod drzwiami salonu. - Dobrze się czujesz? - Nie. Daleko mi do tego. Wyminął ją i pomaszerował prosto do frontowych drzwi. Otworzył je i przekroczywszy próg, cicho, bez trzaśnięcia, zamknął. A potem poszedł przed siebie. 17. Wrócił, oczywiście. Po pierwsze, niczego z sobą nie zabrał, nawet portfela, po drugie, chciał wrócić. Tamtego wieczoru w pubie powiedział Sylwii, że nie zwykł uciekać od trudności, i nadal to podtrzymywał. Może ożenił się zbyt pośpiesznie, ale miał stuprocentową świadomość tego, co robi i dlaczego. To była miłość, sympatia, a nade wszystko przemożne pragnienie, żeby być z Karoliną, choćby się waliło i paliło. Kiedy oddalał się od domu owego letniego wieczoru, głęboko urażony i wściekły, właśnie to pragnienie najbardziej doprowadzało go do szału. Czy chęć poślubienia jej nie wzięła się w przeważającej części z miłego dla oka opakowania z napisem „Karo"? Maszerując East Heath Road, analizował kolejno w myśli wszystkie powody, dla których tak bardzo się zaangażował. Próbował przy tym porównywać Karo z pierwszą żoną. Jillian także była piękna, seksowna, inteligentna i wyrafinowana. Przyjaźnili się długo, zanim zdecydowali się na małżeństwo, a jednak okazało się ono katastrofą. Karolina, śliczna wdowa i matka trzech córek, tworzyła z nimi mocno zżytą, typowo europejską rodzinę. Może tu właśnie kryło się coś, co tak bardzo go pociągało, chociaż nie potrafiłby tego nazwać? Czy był do tego stopnia głupi, że skoro nie wyszło mu ze znaną „od zawsze" Jillian, postanowił rzucić się na głęboką wodę i spróbować czegoś wprost przeciwnego? Pod wieloma względami - tak. Życie z Karo jako kobietą i indywidualnością okazało się czystą rozkoszą. Gdyby zostawiono ich samych sobie, gdyby mieli dla siebie dość czasu i przestrzeni, zestroiliby się znakomicie, a bezradność Karoliny sprawiłaby, - że siła 104 uczucia Matthew raczej by wzrosła, niż osłabła. Nawet jej trwożne uchylanie się od konfrontacji i szczere, choć nierealne dążenie do harmonii wyzwalały w nim chęć osłaniania żony przed jakąkolwiek przykrością. To powinno działać w obie strony, myślał, gdy przemierzał South End Road, mijając okoliczne knajpki i sklepiki. Czuł, jak stopniowo opada z niego największe rozdrażnienie. Oto istota problemu: Karo zbyt mocno koncentrowała się na chronieniu córek - jego kosztem. Wychodząc za Matthew, postawiła go na pierwszym miejscu, co później wywołało w niej takie poczucie winy, że nie potrafiła już trzymać jego strony nawet wtedy, kiedy miał rację. Ale może to właśnie jest normalna postawa? Może większość matek w jej sytuacji stanęłaby po stronie dzieci, a nie