– Dzięki. To od mojego wydawcy.
Napełniła kubek kawą, dodała śmietanki i z przyjemnością wypiła kilka pierwszych łyków. – Jaki to gatunek? Chyba kona, prawda? – Mhm. – Posłał jej porozumiewawczy uśmiech. – Polubiłem ją, kiedy na Hawajach zbierałem materiały do ,,Ostatniego tańca’’. Pod papierowym ręcznikiem znajdziesz bekon, a obok domowy chleb z rodzynkami. Kate poczuła się nagle bardzo głodna. – Od kiedy zajmujesz się kuchnią? – spytała, napełniając sobie talerz. – Po prostu miałem już dość pizzy na zamówienie i podobnych specjałów. – Znowu posłał jej zabójczy uśmiech. – Nie umiem jeszcze zbyt dużo, ale czym chata... – Umieram z głodu – powiedziała, siadając z pełnym talerzem przy stole. – Uwielbiam domowy chleb. Masz piekarnik? – Tak. – Emma energicznie poruszyła się. Luke spojrzał na nią i przechylił mocniej butelkę. Mała znowu zabrała się do jedzenia. – Dostałem od młodszej siostry na zeszłoroczną Gwiazdkę. Kate nie mogła uwierzyć, że siedzi w jego kuchni, rozmawiając o tak zwykłych sprawach jak piekarniki do pieczenia chleba i kawa. A jeszcze parę minut temu była pewna, że John Powers wykradł jej córkę. – Dobrze spałaś? – zapytał. – O dziwo, tak. – Była tak zmęczona, że nie miała żadnych koszmarów ani w ogóle snów. – A ty? – Jak niemowlę. Emma skończyła mleko, ale nadal ssała smoczek. Luke wyciągnął go z jej ust, wziął małą na ramię i zaczął poklepywać. Kate była zdumiona jego wprawą. – Masz własne dzieci? – spytała, chociaż pytanie było wścibskie. – Nie. – Luke pokręcił głową. – Ale pięcioro młodszego rodzeństwa, więc teraz co i rusz zostaję wujkiem. – No tak, zapomniałam, że pochodzisz z dużej rodziny. Emma głośno beknęła, na co Kate i Luke zaśmiali się radośnie. – Zdrowie damy – powiedział Luke. Kate wyciągnęła ramiona w stronę córki. – Daj mi ją. Beknięcia to jeszcze nic, ale po tak obfitym śniadaniu można spodziewać się czegoś gorszego. Lepiej zmienię jej pieluchę. – Już to zrobiłem – stwierdził, podając jej Emmę. – Zrobiłeś? – powtórzyła, coraz bardziej oszołomiona. – Mhm, tuż przed dziesiątą. Można powiedzieć, że nie miałem wyboru. – Och! Luke podszedł do ekspresu i dolał sobie kawy. Nagle spoważniał, a na jego czole pojawiły się poziome zmarszczki. – Musimy porozmawiać, Kate. Zastanawiałem się nad waszą sytuacją i stwierdziłem, że dalej tak nie można. – To znaczy? – Cóż... – Westchnął, podnosząc kubek do ust. Chciał wykorzystać ten czas na to, żeby pozbierać myśli i przedstawić swój plan w jak najbardziej przekonujący sposób. – Wydaje mi się, że jeśli zaczniecie uciekać, to trudno będzie wam się zatrzymać. Musi być jakiś inny sposób, żeby sobie z tym poradzić. Kate słuchała go z bijącym sercem. – Jaki? – Nie wiem. Jeszcze nie wiem – poprawił się, znowu siadając przy stole. – Znam ludzi typu Johna Powersa. Musiałem zdobyć o nich informacje do mojej kolejnej książki. To myśliwi, których interesuje tylko to, żeby dopaść zwierzynę. Słowo ,,śmierć’’ nie ma dla nich żadnego