wyrzucając spalony chleb do śmieci. Wytarł

  • Idzisława

wyrzucając spalony chleb do śmieci. Wytarł

28 May 2022 by Idzisława

dokładnie patelnię papierowym ręcznikiem. Amy nie czekała na odpowiedź. - Wciąż jesteś pochłonięty własnymi myślami - zaśmiała się, smarując chleb masłem. Na jej znak podsunął patelnię. Zaskwierczało masło. Amy położyła drugą kromkę. - Jak idzie twój eksperyment? - zagadnęła. - Wszystko zgodnie z planem - odparł. - Miło słyszeć. - Postawiła na gazie garnuszek z zupą. - Przez ostatnie dni poznawaliśmy teren - zmieniła temat. - Masz wspaniałą posiadłość. Zatoka, ogród, mnóstwo zieleni. Naprawdę jest pięknie. Tutaj dorastaliście z siostrą? - Tak. - Oparł się o blat. - To było cudowne miejsce. Wtedy nie wyglądało tak jak teraz. Zwykły dom nad brzegiem, wszędzie zielsko i chaszcze. Moja mama całe lata strawiła na urządzaniu ogrodu. To dzięki niej wszystko tak się zmieniło. - A szklarnia i laboratorium? - Zbudował je mój ojciec - rzekł. Amy zamieszała zupę. - Opatentował kilka wynalazków i zarobił sporo pieniędzy. - Umilkł. - Tam spędził całe życie - dodał ciszej. Nie chciał poddawać się ponurym myślom, jakie nachodziły go zawsze, gdy wspominał ojca. Przypomniał sobie mamę, jej roześmiane oczy i odetchnął z ulgą. Skrzyżował ręce na piersiach. - Byliśmy późnymi dziećmi - zaczął. - Ale to nie miało znaczenia. Nasza mama była wspaniała. Chciała nam przychylić nieba. Byliśmy dla niej wszystkim. Oboje z Cynthią uwielbialiśmy ją. - Nastrój mu się poprawił. - Między nami jest tylko rok różnicy, Cynthia jest młodsza. Dlatego wszystko robiliśmy razem. Pamiętam, jak mama uczyła nas pływać. Cynthia na początku miała opory, jakoś jej nie szło. Ale się wtedy z niej naśmiewałem! Amy w skupieniu zdejmowała grzanki z patelni. - Ale w końcu się nauczyła? Zastanowiła go jakaś ledwie dosłyszalna nuta w jej głosie. Amy nalewała zupę. Dopiero po chwili rzekła: - Jest lepsza ode mnie.

Posted in: Bez kategorii Tagged: długie sukienki dla niskich, krystyna wodecka, nowoczesne imię dla dziewczynki,

Najczęściej czytane:

imprezę w sobotę, a potem Rip: mówił, że jego kolega anestezjolog

an43 160 ... [Read more...]

hase’em. - Twoja tożsamość... medalik... - jej głos brzmiał już pewniej. Pełen był nowej, zadziornej siły. - Zamieniliśmy się. Chase leżał przywalony drzewem. Chciałem go wydostać, ale nie mogłem. To był jego pomysł. - Tamta potworna noc prześladowała go od czasu pożaru. Chase miał zakrwawioną, wykrzywioną z bólu twarz. Bela na plecach wyciskała z niego życie. Brig zamknął oczy, ale nie mógł pozbyć się obrazu brata błagającego, żeby zamienili się portfelami i żeby dał mu coś swojego. Brig się nie zgodził. Gdy chciał odsunąć drzewo, które przygniatało brata, Chase wyciągnął rękę i jednym ruchem zerwał Brigowi łańcuszek z szyi. - Zrób to dla mnie - błagał. Jego twarz, tam gdzie nie była poparzona, była śmiertelnie blada. - I dorwij sukinsyna, który to zrobił. Zrozpaczony, spocony Brig robił wszystko, żeby go uratować. Trzymał go za rękę. - Wyjdziesz z tego! Musisz! - Na miłość boską, Brig! To już koniec. - Sprowadzę pomoc! - Daj mi ten cholerny portfel! I weź moją obrączkę. Zrób to dla Cassidy! - Nie, Chase, sprowadzę... - Zamknij się i rób, co mówię. Dla Cassidy i dla mnie! - Chase oddychał z trudem. Z nosa i z ust leciała mu krew. Zaciskał z bólu zęby. - Choć raz w życiu nie bądź egoistą! Uległ. Szybko wyjął portfel z kieszeni Chase’a i zdjął mu z palca obrączkę, a potem wcisnął mu do ręki swój portfel, zaciskając jego palce na wytartej skórze. - Dobrze. - Głos Chase’a był przytłumiony. Przewrócił oczami. - Wytrzymaj! Zaraz wracam. - Śmiertelnie przerażony Brig pobiegł z powrotem do biura. Sięgające czarnego nieba płomienie trzaskały i syczały, pożerając trociny, wióry, kawałki drewna i wszystko, co napotkały na swej drodze. Serce Briga łomotało. Kaszlał. Czarny, dławiący dym, który wzbijał się do nieba, dusił go w płuca. - Proszę, Boże... To nie może być prawda! Nie znowu! Otworzył drzwi do biura. Gorące powietrze wtargnęło do płuc. Tartakiem wstrząsnęła kolejna eksplozja, która wyrwała mu drzwi z ręki. Iskry wzbiły się w powietrze niczym fontanna ognistych węgli. Stopy Briga oderwały się od ziemi. Upadł na plecy. Oświetlone płomieniami niebo wyglądało jak wielka czarno-pomarańczowa plama i było nieziemsko gorące! Próbował się podnieść. Znowu uderzył o ziemię. Rękę i kolano przeszył ból. Krzyknął. Lecący kawałek metalu uderzył go w głowę. - Chase! - jęknął. Zamroczyło go. Skroń przy prawym oku pulsowała od bólu. Krzyknął. Pogrążył się w ciemności. Nim stracił przytomność, poczuł ulgę, że nie będzie cierpiał meczami w płomieniach, które z pewnością go strawią. Ocknął się w szpitalu. Wszyscy zwracali się do niego imieniem brata. Musiał wszystko wyjaśnić. Obiecał sobie, że gdy wyjdzie ze szpitala i stanie na nogach, opowie, jak było. - Kto to zrobił? - dopytywała Cassidy. - Kto jest podpalaczem? Derrick? - Zamrugała oczami. Brig zauważył, że ledwie może utrzymać się na nogach. - Nie wiem. Ale się dowiem. Obiecałem to Chase’owi. - Kłamiesz, Brig - oskarżyła go. Była blada, drżała i wpatrywała się - w niego, jakby miała przed sobą wcielonego diabła. - Byłeś tam! I przedtem, i teraz! - Nie podpaliłem tartaku ani wtedy, ani teraz! Przysięgam na Boga! Patrzyła na niego, jakby rozpaczliwie chciała mu uwierzyć. - Kto mógł chcieć zabić Chase’a? Przygniatało go poczucie winy, ciężkie niczym ołów. - Wielu ludzi. Wiedział, że Derrick zagarnia pieniądze, wiedział o Reksie i Sunny, wiedział o wiele za dużo. Przez lata narobił sobie wrogów. Ale wtedy, gdy wybuchł pierwszy pożar, nikt nie życzył mu śmierci. - Brig wsadził ręce do kieszeni. - Myślę, że w pożarze, w którym zginęła Angie, miałem zginąć ja. Tylko ktoś pomylił mnie z Jedem Bakerem. To ja miałem być tamtej nocy z Angie. Byłem z nią na przyjęciu u Caldwella. - Myślisz, że to ciebie chcieli zabić? - powtórzyła, jakby coś zaczęło świtać jej w głowie. - Może tym razem również. - Wtedy i teraz też? Ale kto? Nikt nie wiedział, że wróciłeś... - Ktoś wiedział. - Kto? - Myślała o wszystkich wrogach, jakich Brig miał w Prosperity. - Willie wiedział. Był przy obydwu pożarach. Widział mnie. Cassidy pociemniało w oczach. - Chyba nie masz zamiaru winić tego biednego chłopaka, który nie mógłby... ...

- Moja matka też wiedziała. Chyba to czuła. Wiedziała, kim jestem, kiedy odwiedziła mnie w szpitalu. Wzięła 158 mnie za rękę i nawet nie mrugnęła. Powiedziała tylko, że od dawna chciała mnie zobaczyć. Zwróciła się do mnie po imieniu. Brig powoli przysuwał się do Cassidy, zmniejszając odległość między nimi. Zabolało go, gdy Cassidy odsunęła się i zmierzyła go dzikim, przerażonym wzrokiem. - Sunny nie podpaliła tartaku. Na miłość boską, Brig, posłuchaj siebie! - Oczywiście, że nie. Ale skoro wiedzieli Willie i Sunny, inni też mogli wiedzieć. - Albo ktoś chciał zabić Chase’a. Nie udało mu się i może spróbować jeszcze raz. - Spojrzała na niego ze strachem w oczach. - Ciebie też zabiją. - O ile im nie przeszkodzimy. - Dotknął jej policzka. Zamknęła na chwilę oczy. Poczuł, że drży. Po chwili odskoczyła od niego. - Ja... ja nie mogę... Brig... ja... na miłość boską, proszę cię, nie dotykaj mnie. Nie mogę uwierzyć, że z tobą rozmawiam. Ale wiedziała. Podświadomie wyczuwała, że ten mężczyzna jest inny, że to nie jest jej mąż. Chociaż uparcie temu przeczyła, widziała różnicę. Nie tylko w nim, ale i w swoim zachowaniu. Dlaczego nie zdecydowała się na rozwód, chociaż przed pożarem była pewna, że tego chce? Dlaczego prosiła go o drugą szansę? Dlaczego tak rozpaczliwie do niego lgnęła, kiedy on chciał ją utrzymać na odległość? Z powodu wybujałego poczucia lojalności? Dlatego, że dzięki pożarowi zobaczyła, jak bardzo kocha męża? Dlatego, że wiara nie pozwalała jej na rozwód? A może dlatego, że szósty zmysł podpowiadał jej, że to Brig? Czuła się podle. Dręczyło ją straszliwe poczucie winy. Minęła go i poszła do gabinetu Chase’a. Wzięła do ręki butelkę whisky. W lustrze nad barkiem zobaczyła swoją twarz i odbicie Briga stojącego w drzwiach. - Chcesz się napić? - Tak, ale chyba nie pora na to. - C... co masz zamiar zrobić? - Drżały jej ręce. Schowała je głęboko w kieszeniach szlafroka. Dobry Boże, i co teraz? Jest żoną Chase’a, który nie żyje. Sypia z Brigiem. Oddała mu się, przymykając oczy na kłamstwa, tak jak w przeszłości. - Chcę się dowiedzieć, kto to zrobił. Poczekaj tu. - Niepewnym krokiem zszedł do hallu. Cassidy usiadła na brzegu kanapy. Ukryła twarz w dłoniach i czekała aż minie jej dudnienie w skroniach i rozdzierający ból serca. Zawsze kochała Briga, ale teraz miała wrażenie, że za niewinną, dziewczęcą fantazją stoi sam diabeł. Choć tak bardzo go kochała, nigdy, przenigdy nie poświęciłaby dla niego Chase’a. Brata dla brata. Zrobiło jej się niedobrze. Pobiegła do łazienki, zamknęła drzwi i zwymiotowała wszystko, co miała w żołądku. Upadła na zimną posadzkę. Drżała. Otarła ręką usta. Łzy spływały jej po policzkach. Chyba nigdy w życiu tak nie płakała. - Cass? Zapukał do drzwi. Serce zaczęło jej łomotać. Brig! Och, Brig! Zmrużyła oczy i starała pozbyć się wyrzutów sumienia z powodu zdrady. Zdrady własnego męża. - Nic ci nie jest, kochanie? Jezu, niech on nie będzie dla mnie miły. Nie zniosę teraz czułości. - Cassidy. - Jego głos stał się ostrzejszy. Powinna była się domyślić... Skręcało ją w środku, trzęsły jej się ręce i nie była w stanie myśleć... - Jeżeli się nie odezwiesz, wyważę te cholerne drzwi i... - Daj mi spokój! - Daję słowo, Cassidy. Albo natychmiast wyjdziesz, albo je wyważę. - Zostaw mnie w spokoju, Brig! - Znowu pochyliła się nad toaletą. Usłyszała, że Brig klnie pod nosem. Chociaż nie mogła zrozumieć poszczególnych słów, ich znaczenie nie pozostawiało wątpliwości. Wstała. Ból między nogami przypominał jej o tym, jak długo, namiętnie i gorąco się kochali. - Och, Chase, przepraszam - wyszeptała, a potem pochyliła się nad umywalką i umyła usta. Zobaczyła w lustrze swoje odbicie, śmiertelnie bladą twarz i bursztynowe oczy, które patrzyły z potępieniem, w milczeniu oskarżając ją o najgorsze zbrodnie. - Odejdź - powiedziała do swojego odbicia. Przemyła twarz zimną wodą. To, że będzie się oskarżała i żyła w poczuciu winy do końca swoich dni, nic nie zmieni. Nic. Tylko wykrycie zabójcy Chase’a może zagłuszyć poczucie nieświadomej zdrady. Grzechu, że nie kochała męża tak, jak powinna była. A co będzie, jeżeli to Brig? Co będzie, jeżeli okaże się, że to ten człowiek, który przez kilka tygodni udawał twojego męża? Mężczyzna, który cię zostawił? Który cię oszukał? Który zdradził samego siebie, własną matkę i swojego brata? Człowiek, który się z tobą kochał i wywrócił twój świat do góry nogami? Co ty tak naprawdę o nim wiesz? Nic! Nic!. Ale nie bała się. Bez względu na wszystko, nie będzie bała się Briga McKenziego. Był w gabinecie. Czekał z whisky w ręce. Spojrzała na szklankę bursztynowego płynu. - Pomyślałem, że jest okazja. Nie potrzebuję już kul. - Podobno chciałeś mi coś pokazać. ... [Read more...]

- Albo wybrano za ciebie. Nie musisz aż tak zasuwać, wiesz?

Mogłabyś wycofać się z codziennej pracy Poszukiwaczy, robić tylko zbiórki pieniędzy i imprezy charytatywne. Stres, w którym żyjesz... - Susanna potrząsnęła głową. - Naprawdę nie wiem, jak ty to ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 poligrafiaplus.pulawy.pl

WordPress Theme by ThemeTaste