sosnicka zdzislawa

  • Idzisława

sosnicka zdzislawa

26 February 2021 by Idzisława

Już miała zamiar ujawnić doktorowi całą prawdę o Czarnym Mnichu, ale nie zdążyła – Korowin ze złością machnął ręką i zaczął mówić szybko, z podnieceniem: – Dlatego, że Terpsychorow to mój pacjent i stanąć przed sądem nie może. Jest pod moją opieką i ja za niego odpowiadam. Ach, jakże mogłem się tak pomylić w diagnozie! To absolutnie niewybaczalne! Przegapić latentną agresywność, i to jaką! Z pięściami na kobietę, to po prostu skandal! W każdym razie odeślę go z powrotem do Petersburga. W mojej klinice niebezpiecznych dla otoczenia się nie trzyma! – Kto jest pańskim pacjentem? – nie wierzyła własnym uszom pani Polina. – Mikołaj Wsiewołodowicz? Doktor uśmiechnął się gorzko. – Mikołaj Wsiewołodowicz? Tak się pani przedstawił? No cóż, rozumie się! Och, dowiem ja się, kto mu to paskudztwo podsunął! – Jakie paskudztwo? – Polina Andriejewna zupełnie się w tym wszystkim pogubiła. – Widzi pani, Laertes Terpsychorow (to oczywiście pseudonim sceniczny) jest jednym z moich najciekawszych pacjentów. Był aktorem. Genialnym co się zowie – z Bożej łaski. Grając w spektaklu, całkowicie przeistaczał się w odtwarzaną postać. Publiczność i krytycy byli zachwyceni. Wiadomo, że najlepsi aktorzy to ci, co mają osłabioną indywidualność, którym własne „ja” nie przeszkadza zrastać się z każdą nową rolą. No więc Terpsychorow własnego „ja” nie posiada w ogóle. Jeśli go zostawić bez roli, będzie od rana do wieczora leżeć na tapczanie i gapić się w sufit jak marionetka w kufrze lalkarza. Ale wystarczy mu wejść w rolę i ożywa, wstępują w niego życie i energia. Kobiety zakochiwały się w Terpsychorowie do szaleństwa, do zatracenia. Był trzykrotnie żonaty i za każdym razem małżeństwo trwało kilka tygodni, najwyżej kilka miesięcy. Potem do kolejnej żony docierało, że jej wybranek to zero, nicość, a pokochała nie Laertesa Terpsychorowa, lecz bohatera literackiego. Rzecz w tym, że z powodu patologicznego niedorozwoju osobowości ten aktor tak wżywał się w każdą kolejną rolę, że nie rozstawał się z nią nawet w życiu codziennym, rozwijał ją za autora, improwizując, wynajdując nowe sytuacje i nowe repliki. I tak było dopóty, dopóki nie dano mu do przestudiowania nowej sztuki. Dlatego pierwsza jego żona wyszła za Czackiego i nagle stała się towarzyszką życia Chlestakowa. Druga straciła głowę dla Cyrana de Bergerac, a wkrótce trafiła do Skąpego Rycerza. Trzecia zakochała się w melancholijnym duńskim księciu, który jednak przekształcił się w fircykowatego hrabiego Almavivę. Właśnie po trzecim rozwodzie Terpsychorow zwrócił się do mnie. Bardzo kochał swoją ostatnią żonę i z rozpaczy był na granicy samobójstwa. Mówił: „Rzucę teatr, tylko niech mnie pan ratuje, proszę mi pomóc zostać sobą!” – I co, nie udało się? – spytała Polina Andriejewna, przejęta dziwną historią. – Dlaczego? Udało się. Prawdziwy Terpsychorow, bez domieszki, to cień człowieka. Od rana do wieczora przebywa w stanie bierności, ma chandrę i jest głęboko nieszczęśliwy. Ale trafem wpadł mi w ręce przekład pewnej książki, zbioru opowiadań, gdzie jest opisany podobny przypadek. Zaproponowano tam też kurację, żartobliwie, rzecz jasna, ale pomysł wydał mi się obiecujący. – A co to za pomysł? – Z psychiatrycznego punktu widzenia całkiem zdrowy: nie zawsze trzeba prostować wypaczenie psychiki – można w ten sposób zdeptać indywidualność. Należy ze słabości uczynić siłę. Przecież każda wklęsłość, jeśli obrócić ją o sto osiemdziesiąt stopni, przekształci się w wyniosłość. Skoro człowiek nie może żyć bez wcielania się w innych i żyje pełnią życia, tylko grając jakąś rolę, trzeba mu zapewnić stały repertuar. A role dobierać wyłącznie takie, w których ujawniają się najlepsze, wzniosłe zalety duszy ludzkiej. Żadnych Chlestakowów, Skąpych Rycerzy czy, nie daj Boże, Ryszardów Trzecich. – A więc „Mikołaj Wsiewołodowicz” to Mikołaj Wsiewołodowicz Stawrogin z powieści Biesy!! – zawołała pani Lisicyna. – Ale czemu wybrał pan dla swojego pacjenta taką niebezpieczną rolę? – Wcale nie wybierałem! – ze złością krzyknął doktor. – Bardzo starannie doglądam jego lektur, wiem, jaka rola może go pociągnąć, i dlatego już od roku jedyną książką, jaką pozwalałem mu czytać, była powieść tegoż pana Dostojewskiego, Idiota. Ze wszystkich

Posted in: Bez kategorii Tagged:

Najczęściej czytane:

pamięć jej dumnych i niezależnych rodziców.

- Funta za twoje myśli - powiedział Lucien cicho. Uśmiechnęła się blado. - Nie są tyle warte. Nie musisz przygotować się do kolacji? ... [Read more...]

koju i spojrzał na matkę. ...

- Do zobaczenia. Lucia założyła torebkę na ramię. - Podniesiesz się i pocałujesz matkę na do widzenia? ... [Read more...]

Umilkła. - Odepchnęłam go z całej siły.

- Więc dlaczego pani powiedziała, że to był „w dużej mierze wypadek”? - Wiedziałam, że stoimy na skraju podestu. - Ale nie wiedziała pani, że lord Welkins spadnie ze schodów i dostanie apopleksji. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 poligrafiaplus.pulawy.pl

WordPress Theme by ThemeTaste