krzyzanowska bozena
- Na pewno będzie tu panu bardzo wygodnie. Łazienkę dodano na początku dwudziestego wieku, ma oryginalne detale w stylu art deco - oznajmiła z dumą. - Zgadzam się, że w naszym pensjonacie opłaty za nocleg są nieco wyższe niż gdzie indziej, ale... - Ale te ceny są w pełni uzasadnione - rzekł z całym przekonaniem. Łazienka rzeczywiście robiła wrażenie, a pokój był naprawdę przestronny, mieściło się w nim duże łoże z baldachimem, telewizor, przepastna szafa, dziewiętnastowieczne biurko, na którym stał faks i drukarka, podczas gdy ekspres do kawy oraz kuchenkę mikrofalową umieszczono na niedużym kredensie z epoki. Podwójne drzwi prowadziły RS 71 na balkon otaczający całe piętro, Bryan wyszedł więc na chwilę na zewnątrz, z przyjemnością odetchnął wiosennym powietrzem, popatrzył z góry na niewielkie patio oraz ogródek, gdzie zdołano pomieścić basen, który w każde nowoorleańskie lato musiał stanowić prawdziwe błogosławieństwo dla mieszkańców domu. Panowała tu cisza i spokój, jakby tętniące życiem centrum znajdowało się o całe mile dalej. Ta posesja była prawdziwym skarbem, musiała być warta małą fortunę. Odwrócił się. Stacey stała na środku pokoju, cały czas przyglądając się Bryanowi z wyrazem niepewności na twarzy. - Tu jest idealnie - zapewnił ją. - Prawda? - uśmiechnęła się. - Czy ja coś jeszcze miałam... Przepraszam, chyba jestem dziś trochę zmęczona. Aha, pokój jest sprzątany wtedy, gdy gość opuści go do południa, ponieważ obie sprzątające panie mają dzieci w wieku szkolnym i o określonej porze muszą być z powrotem w domu. Jeśli rano nie zastanie pan nikogo w jadalni, na patio znajdzie pan stolik nakryty do śniadania. Jest pan mile widziany na dole o każdej porze, prosimy nie wchodzić jedynie do gabinetu pani Frazer. No i oczywiście do naszych prywatnych pokoi na piętrze. - Oczywiście. - Przepraszam, czy ten plecak to cały bagaż, jaki ma pan ze sobą? - Chwilowo tak. - W takim razie... Życzę miłego pobytu. - Uśmiechnęła się z pewnym zakłopotaniem. - Och, pańskie klucze! -Wyłowiła je z kieszeni. -Do drzwi wejściowych i do pańskiego pokoju, tylko proszę ich nie zgubić. - Rzadko cokolwiek gubię. RS 72 - Cieszę się. - Przyglądała mu się jeszcze przez moment, po czym wyszła. Bryan ponownie stanął na balkonie, zamknął oczy. Jaka cisza... Tak, to było cudowne, idealne miejsce. Powoli zapadała noc, niebo stawało się coraz ciemniejsze. I coraz bardziej czerwone. - O mój Boże! Jessica zatrzymała się w progu, lecz Stacey chwyciła ją za rękaw i dosłownie wciągnęła z werandy do domu. Miała wielkie oczy i wyglądała na ogromnie przejętą. - Co „o mój Boże"? - spytała rozbawiona Jessica, gdyż po raz pierwszy widziała swoją asystentkę w podobnym stanie. - On jest fantastyczny! - Ale kto?