Skinęła głową.
– I tylko jedno pytanie. Jak długo będzie trwał ten proces? – Podejrzewam, że dwa, trzy tygodnie. Materiał dowodowy jest naprawdę spory, włączając w to badania DNA. – I do jego końca nie chcesz brać udziału w żadnych uroczystościach , prawda? – Właśnie. Kelnerka przyniosła kanapki. – Przygotowanie się do takiego procesu to chyba ciężka sprawa? – Aż zadrżała. – Czy nie chodzi o tego faceta, który pokroił swoją dziewczynę na kawałki? Media nazwały jego klienta ,,Doktor Śmierć’’, zarówno z powodu samego przestępstwa, jak i dlatego, że Robert Wellever był chirurgiem. – Nic przyjemnego – przyznał. – Ale ktoś musi to zrobić. – Myślisz, że uda ci się go wybronić? – Sądzę, że tak. Jest niewinny. – A gdyby... – Zagryzła wargi i potrząsnęła głową. – Nic takiego. – Wal śmiało. O co chciałaś zapytać? – A gdyby nie był niewinny? Gdybyś uważał, że rzeczywiście to zrobił? – Też musiałbym go bronić. W tym kraju trzeba najpierw udowodnić winę, żeby móc kogoś skazać. Każdy Amerykanin ma prawo do procesu i odpowiedniej obrony. Ale powinien też czuć nad sobą prawo. Kiedy spojrzał jej w oczy, dostrzegł w nich podziw i młodzieńczy entuzjazm. Musiał przyznać, że bardzo mu to odpowiadało. Znów poczuł się młody i zwycięski. – To właśnie dlatego chcę zostać prokuratorem okręgowym. Pragnę choć raz znaleźć się po drugiej stronie barykady. Do tej pory tylko broniłem facetów, z których wielu popełniło zarzucane im zbrodnie. Wiem, bo mi się zwierzali. Mimo to miałem obowiązek bronić ich najlepiej, jak potrafię. Niektórych uniewinniano. – Richard spojrzał ponuro w przestrzeń. – Wcale mi się to nie podobało. Muszę się jakoś po tym odświeżyć – dodał, zdziwiony tym, że zdradza jej swoje najskrytsze myśli. – Parę razy sam miałem ochotę wydać sukinsynów. Po prostu wyjść na środek i powiedzieć, co wiem. – Ojej! – Pochyliła się w jego stronę z błyszczącymi oczami. Jej bluzka trochę się rozchyliła, ukazując dekolt. Richard poczuł nagły przypływ pożądania. Z trudem oderwał wzrok od jej biustu, czując się winny. Julianna opuściła powieki, a następnie spojrzała na niego przez długie rzęsy. – Praca dla ciebie to prawdziwy zaszczyt. Zaśmiał się, chcąc rozładować atmosferę. – Mówisz to tak, jakbym był jakimś zasłużonym sędzią. Starym i pomarszczonym. – Nie, nie! – Również zaśmiała się. – Przecież wcale taki nie jesteś! Jesteś najseksowniejszym fa... – Nagle zaczerwieniła się aż po korzonki włosów i podniosła dłoń do ust. – Och, przepraszam. Wcale... wcale nie chciałam tego powiedzieć. – Na miłość boską, tylko nie przepraszaj! Bo poczuję się, jakbym naprawdę był już stary! To bardzo miły komplement, zwłaszcza w ustach tak pięknej kobiety... Więcej niż miły, pomyślał. Podniecający. Zachwycający. Miał wrażenie, że nikt od wieków nie patrzył na niego tak jak Julianna.