dlaczego zrobił to miesiąc wcześniej? Ja bym to zrobił dzień wcześniej.
A może oglądam za dużo kryminałów...? - To kwestia nastawienia - powiedziała Rainie. - Mojego, twojego, czyjegokolwiek. Ona wiedziała, że ma popsuty pas, więc nawet go nie zapinała. A kiedy na miejscu wypadku osoba prowadząca dochodzenie stwierdza, że kierowca był pijany i nie zapiął pasa... - Myśli, że była głupia - dodał cicho Amity. - Myśli, że właściwie dostała to, na co zasłużyła. I nie zadaje więcej pytań. - Nikt nie sprawdza pasa - zgodziła się Rainie, ale zmarszczyła brwi i przygryzła dolną wargę. - Ale to i tak wydaje się ryzykowne. Gdybyś miał zamiar kogoś zabić i chciałbyś upozorować wypadek, to czy popsułbyś mechanizm pasa bezpieczeństwa i czy czekałbyś, aż wcześniej czy później dojdzie do wypadku? - Wcześniej ofiara nie raz prowadziła samochód po kieliszku. Tamten człowiek dostarczył alkohol, a potem posadził ją za kierownicą. - Ale przecież wielu ludzi jeździ po alkoholu i dociera do domu bez szwanku. Mandy też robiła to wiele razy. - Zastanów się. Nawet jeśli przyjmiemy taką wersję, w jaki sposób dowiedziesz, kto majstrował przy mechanizmie pasa na parę tygodni przed wypadkiem? Powinniśmy się raczej dowiedzieć, kto ją wtedy upił. Tyle że podanie alkoholu pełnoletniej osobie nie jest przestępstwem, a pozwolenie, żeby wsiadła za kółko można rozpatrywać wyłącznie w kategoriach cywilnych, a nie kryminalnych. - Ktoś chciał ją zamordować, ale jednocześnie był aż tak ostrożny? - mruknęła pytająco Rainie. - Nie kupuję tego. Jeśli ktoś postanowił ją zabić, musiał tego dopilnować. Upewnić się, że wszystko poszło po jego myśli. Cholera, ale z nas idioci! Chwyciła szkło powiększające i zanim Amity zdążył zareagować, podbiegła do miejsca dla pasażera. Pociągnęła za pas. Zablokował się idealnie. To oczywiste! Musiał działać! 107 - Ty sukinsynu! -powiedziała Rainie. Amity poświecił, a Rainie zaczęła przyglądać się pasowi przez szkło powiększające. - Jest! Tutaj! W chwili zderzenia samochodu ze słupem telefonicznym pas się napiął i rozciągnął. Widać było wyraźnie, w którym miejscu ciało bezwładnie naparło na pas. - Poznaj pasażera! - krzyknęła triumfalnie Rainie, a po chwili dodała: - Och, Quincy, tak mi przykro! 15 Society Hill, Pensylwania Wchwili, gdy Bethie otworzyła drzwi frontowe, system alarmowy zapiszczał ostrzegawczo. Przekroczyła próg i podeszła do klawiatury. Jak zwykle najpierw wprowadziła kod odbezpieczający, a potem zażądała przeglądu poszczególnych stref. Wszędzie panował spokój. Tristan zamknął za nią drzwi. - Niezły system - skomentował. - Wierz lub nie, ale w ramach umowy rozwodowej mój były mąż ma do końca życia dbać o bezpieczeństwo swoich córek i mnie. Quincy ma taką pracę, że wszędzie widzi maniakalnych zabójców. - Nigdy nic nie wiadomo - stwierdził Tristan. - Możliwe. - Bethie postawiła koszyk obok stolika przy wejściu. Trzeba go wyczyścić, ale to może poczekać do następnego ranka. Zaczęła nucić, myśląc o tym, że mogłaby zbudzić się u boku Tristana, oraz o tym, co mogliby w łóżku zjeść na śniadanie. Kiedy ostatni raz robiła naleśniki albo omlet? Kiedy ostatnio zaczynała dzień inaczej niż od czarnej kawy i grzanki? Była taka szczęśliwa, że pojechała na wycieczkę z Tristanem. Była jeszcze szczęśliwsza