- Czy ktos widział tego me¿czyzne w kitlu Carlosa
Santiago na oddziale oparzeniowym? - Paterno rozparł sie w swoim krzesle i patrzył przez okno na mgłe nadpływajaca od strony zatoki. - Nie. Ale akurat tej nocy brakowało tam personelu. Jednej z pielegniarek zepsuł sie samochód, inna była chora. Reszta zwijała sie jak w ukropie. - A Santiago? - Wydaje sie czysty. Jest naprawde wkurzony, ¿e został wciagniety w cos takiego. Rozmawiałam z nim i sadze, ¿e jest w porzadku, ale to dra¿liwy gosc. Oznajmił, ¿e nie pozwoli, by gwałcono jego prawa jako obywatela tego kraju tylko z powodu jego pochodzenia. Znasz te spiewke. - Ale współpracował? - Tak. - Janet energicznie kiwneła głowa. - Myslisz, ¿e to tylko zbieg okolicznosci? Janet prychneła i usmiechneła sie krzywo, patrzac na Paterno spod oka. Rozsiadła sie wygodniej na plastykowym krzesle. - Sadziłam, ¿e nie wierzysz w zbiegi okolicznosci. - Nie wierze - odparł. Jego umysł pracował szybko i sprawnie, a wypadek na drodze nr 17 coraz bardziej wygladał jego zdaniem na zaaran¿owana przez kogos pułapke. Ale przez kogo? Jak? Po co? I co Biggs mógł o tym wiedziec? Paterno był zdania, ¿e Biggs po prostu miał pecha, wział udział w tej 113 grze przez przypadek - pojawił sie w złym miejscu o złej porze, i tyle. Paterno znalazł w kieszeni paczke owocowej gumy do ¿ucia, wyciagnał ja w strone Janet, a kiedy przeczaco potrzasneła głowa, wział jeden kawałek i wło¿ył go do ust. - Masz jeszcze cos? - Tak, to dziwne - powiedziała Janet, marszczac czoło, jak zawsze kiedy próbowała dopasowac do układanki, jaka jest ka¿de sledztwo, czastke, która na pozór do niczego nie pasowała. - W laboratorium twierdza, ¿e na miejscu wypadku znaleziono trzy rodzaje potłuczonego szkła. Prócz szkła pochodzacego z szyb cie¿arówki i mercedesa - wystawiła w góre dwa palce -jeszcze trzeci rodzaj szkła. - Wysuneła kolejny palec. - Na razie wiadomo tylko, ¿e sa to odłamki jakiegos lustra, ale nie było to ani zewnetrzne, ani wewnetrzne lusterko samochodowe. Sprawdzilismy to. - Jest jakas ró¿nica? - Paterno siegnał po papierowy kubek stojacy na biurku i pociagnał łyk letniej kawy. - Tak, chodzi o tylna strone... szkło zostało recznie pomalowane jakas odbijajaca swiatło substancja. - Pochyliła sie do przodu i poło¿yła reke na szarej kopercie, która przedtem rzuciła na biurko. - Wszystko jest tutaj. W raporcie. Paterno przejrzał raport. Tak, nie ma ¿adnych watpliwosci. Kawałki szkła, nie pasujace ani do marki, ani do modelu ¿adnego z dwóch samochodów, które wzieły udział w wypadku. - Co to oznacza? - Nie wiem. Szkło mogło ju¿ le¿ec na tej drodze, ale to znowu byłby zbieg okolicznosci. - Jeszcze jeden. - Paterno zmarszczył brwi. - Jak na mój