wciąż chce, by dla niego pracowała.
R S - Nim znów mi pani zniknie. Mam do pani pewne pytanie. Willow spojrzała na niego. Niepewność w jego oczach wzbudziła w niej podejrzenia. - Taaak - spytała przeciągłe. - O co chodzi? - Pragnę poznać... hmmm. Pani wymiary. - Obawiam się, że nie rozumiem. Jakie wymiary? - Czy muszę wyrazić się bardziej dosłownie? - Jego policzki oblał purpurowy rumieniec. - Zwyczajne wymiary. - Zwyczajne wymiary? - Rozmiar, panno Tyler. Rozmiar pani talii, bioder. I... Wyglądał, jakby miał się udławić, wypowiadając te słowa. I rozmiar pani piersi. R S ROZDZIAŁ TRZECI Prędzej piekło zamarznie, niż pozwoli mu na takie zaloty! Willow usiłowała wydusić z siebie odpowiedź, ale usta odmówiły współpracy. Jej wymiary? Czy temu zboczeńcowi nie wystarczyło, że widział ją nagą? Teraz chce znać rozmiar jej piersi? To oburzające! - Ja... - Przeniósł niezdarnie ciężar ciała z jednej nogi na dragą, próbując ukryć niepewność. - Chciałbym ubrać panią w pewien strój, a ponieważ muszę go zamówić z katalogu... - Strój, doktorze Galbraith? - Dała wyraz swojemu oburzeniu. - Jakiego rodzaju strój? Czy widzi mnie pan w bordowym, koronkowym biustonoszu i w bordowo-czarnym pasie do pończoch? Przezroczystych, czarnych pończochach i czerwonych butach na obcasie? A może... - Chodziło mi o mundurek, panno Tyler! - Scott pojął, że niania źle go zrozumiała. Najchętniej zapadłby się pod ziemię ze wstydu. - Mundurek niani. Wszystkie poprzednie nianie moich dzieci taki nosiły. Można go zamówić przez Internet ze strony www.eleganckienianie.com. Willow poczuła się jak skończona idiotka. - Najmocniej przepraszam. - Jej policzki zbliżone były zapewne odcieniem do bordowego biustonosza, który przed chwi- R S lą opisała. - Chyba się nie zrozumieliśmy... Czy poprzednie nianie nie miały nic przeciwko tak osobistym pytaniom? - Zawsze pozostawiałem tę kwestię mojej macosze. Ona zajmowała się zatrudnianiem opiekunek do dzieci i zamawianiem dla nich odpowiednich strojów. To wszystko jest dla mnie nowe. Mam nadzieję, że zrozumie to pani i postara się wybaczyć wszelkie niedociągnięcia. Uśmiech, który jej nagle posłał, był rozbrajający. Rozchylenie zmysłowych warg, błysk białych zębów i blask niebieskich oczu zmiękczyłyby nawet najbardziej zatwardziałe serce. Gdyby Scott Galbraith zapragnął wkraść się w czyjeś łaski, ciężko byłoby mu się oprzeć. Niemal tonąc w błękicie jego spojrzenia, zdała sobie sprawę, że znajduje się o krok od zakochania się w swoim pracodawcy. Balansowała na krawędzi. Jeden nieopatrzny ruch, a może stracić równowagę i na zawsze oddać swe serce temu mężczyźnie. A zakochanie się w doktorze Galbraicie byłoby największą