- Chciałabym zamienić z tobą słowo. - Louise stała sama, Johna nie było. - Nie myśl, że nie wiem, co zamierzasz i po co tu przyjechałaś - rzuciła wściekłym szeptem jej była przyjaciółka.
Jodie czuła, że twarz zaczyna ją palić. Pamiętała aż nadto dobrze, jaki był jej pierwotny motyw przyjazdu tutaj. Ale teraz miała nadzieję, że pogodzą się w końcu i zakończą ten konflikt. - To nie jest romantyczna powieść, tylko zwyczajne życie, Jodie - mówiła Louise. - John do ciebie nie wróci. - Ależ ja tego wcale nie chcę - odparła Jodie. - Jestem teraz zamężna i... - Zamężna? Ty? - Louise obrzuciła ją pogardliwym spojrzeniem. - Mogłaś oszukać wszystkich innych, ale nie mnie. Wcale nie jesteś mężatką, nawet na nią nie wyglądasz! A twój „mąż" to po prostu jakiś wynajęty aktor! - Popatrzyła na Jodie ze złością. - Taki przystojny mężczyzna na pewno by cię nie zechciał! Wszyscy się z ciebie śmieją, chyba o tym wiesz? Udawać, że poślubiłaś księcia, też coś! I w dodatku ten śmieszny pierścionek! To oczywiste, że fałszywy, tak samo jak to całe twoje małżeństwo! Założę się, że wciąż jesteś dziewicą, jak wtedy, gdy rzucił cię John! Jodie instynktownie poszukała wzrokiem Lorenza, a on odpowiedział jej spojrzeniem. Natychmiast ruszył w ich kierunku, odpowiadając na jej milczące przesłanie. Jodie przepełniła ulga. Lorenzo poczuł ból zadany Jodie w swoim własnym sercu. Przepełniła go wściekłość i instynktowne pragnienie chronienia jej. Słyszał słowa Louise i nie potrzebował cichego błagania w oczach Jodie, by stanąć u jej boku. Miłość do Jodie wyparła z jego serca wszystkie inne uczucia. Liczyła się tylko ona i jej szczęście. Stanął przy niej i objął ją ramieniem, patrząc, jak jej oczy rozbłyskują ulgą. - Dla twojej informacji - zwrócił się chłodno do Louise - nie jestem aktorem. Jodie i ja jesteśmy małżeństwem, a ja wielbię tak samo piękno jej ciała, jak słodycz i niezłomność jej charakteru. A co do autentyczności mojego tytułu i naszego rodzinnego pierścionka zaręczynowego... - Lorenzo obrzucił Louise spojrzeniem tak miażdżącym, że Jodie nie zdziwiłaby się, gdyby została z niej garstka popiołu. - Ponieważ jesteś zaręczona z mężczyzną, który najwyraźniej nie odróżnia tego co dobre i autentyczne, można się było po tobie spodziewać tak chorej i dowodzącej ignorancji wypowiedzi. A co do powodów, dla których jesteśmy tutaj - Lorenzo podniósł teraz głos, bo zebrał się wokół nich tłum ciekawskich - to była moja decyzja. Chciałem poznać miejsce, gdzie Jodie dorastała, i spotkać ludzi, którzy ją otaczali. Przyznaję, że byłem też ciekaw mężczyzny, który był na tyle głupi, by z niej zrezygnować. Jodie zamierzała złożyć wam obojgu najserdeczniejsze życzenia. Lorenzo wciąż obejmował ją ramieniem, coraz mocniej i cieplej, a ona przylgnęła do niego, uciszając w tym uścisku wewnętrzne drżenie. - Jesteś godna politowania - powiedział Lorenzo do Louise bardzo spokojnym tonem. - Ukradłaś narzeczonego przyjaciółce, a że jesteś tak płytka i podstępna, będziesz żyła w strachu, że w końcu on się od ciebie odwróci. Louise zrobiła się blada i nagle kobieta, którą Jodie zawsze uważała za piękność, po prostu zbrzydła. Pospieszył do niej John, ale tylko patrzył bezradnie na obie kobiety. Jodie zauważyła, jak niekorzystnie wypada w porównaniu z Lorenzem i jak bardzo jest słaby jako mężczyzna. Gdyby już wcześniej nie zdołała zrozumieć, że go nie kocha, z pewnością stałoby się to w tym momencie. - Idziemy? - zapytał Lorenzo. Jodie w milczeniu skinęła głową. ROZDZIAŁ CZTERNASTY Lorenzo prowadził w milczeniu, a Jodie była mu za to wdzięczna. Dopiero teraz odczuła w pełni, jak bardzo szokujący i stresujący był dla niej atak Louise. Marzyła tylko, by w zaciszu swojego pokoju dać upust łzom, które wisiały pod powiekami, i ku jej wielkiej uldze Lorenzo nie odezwał się, kiedy powiedziała, że boli ją głowa i chciałaby się wcześnie położyć. W pokoju rozebrała się szybko, wykąpała i zanurzyła w chłodnej, czystej pościeli. Całe szczęście, pomyślała, że Louise nie wie, że mają oddzielne pokoje. Usłyszała pukanie do drzwi. - Niosę ci kolację! - zawołał Lorenzo. Było za późno na odmowę, bo Lorenzo wszedł już do pokoju, popychając przed sobą załadowany wózek. - Sałatka i herbata. Mówiłaś, że przy bólu głowy dobrze ci robi herbata. Jodie usiadła na łóżku, owinięta kołdrą. - Lorenzo - odezwała się niepewnie - nie podziękowałam ci za to, co powiedziałeś Louise... - Jesteś moją żoną. Jak mógłbym postąpić inaczej, skoro ktoś próbuje zakwestionować prawdziwość naszego małżeństwa? Poza tym nie mogłem jej pozwolić na rzucanie tak idiotycznych oskarżeń. Jodie potrząsnęła głową. - Oboje wiemy, że to nie był twój pomysł, żeby tu przyjechać. - Wiem, to ty chciałaś zobaczyć eksnarzeczonego, ale wierz mi, lepiej ci będzie bez niego. Odniosłem wrażenie, że to raczej słaby i płytki młody człowiek. - On już nic dla mnie nie znaczy. Widzę go takim, jakim jest. Moje szczęście, że uniknęłam tego małżeństwa. Lorenzo zmarszczył brwi. - Wygląda na to, że rzeczywiście tak myślisz. - Tak. Myślę, że przestałam go kochać, zanim wyjechałam z Anglii. Ten przyjazd tylko potwierdził to, co już od dawna wiedziałam. - Nie przyznała się Lorenzowi, że powrót do Anglii unaocznił jej, jak silne jest jej uczucie dla niego w porównaniu z tym, co czuła kiedyś do Johna. Przygryzła dolną wargę. - Powinnam była przewidzieć - powiedziała smutno - że ludzie się zorientują, że nasze małżeństwo nie jest prawdziwe i że ty mnie nie chcesz. - Uśmiechnęła się smutno. - A z moją nogą... - A co to za nonsens? - zapytał Lorenzo. Postawił na stoliku filiżankę herbaty, którą dla niej nalał, i stanął przy łóżku. - Żaden nonsens - upierała się. - John odrzucił mnie z tego powodu... Lorenzo usiadł obok niej na łóżku. - Nie wszystko jest tak, jak mówisz - powiedział spokojnie - bo tak się składa, że ja cię bardzo pragnę... Jodie przełknęła gwałtownie ślinę. - Co więcej, bardzo chętnie ci to udowodnię. Mamy przed sobą całą noc. Jeżeli tego chcesz. Lorenzo chciał się z nią kochać? Jodie rozumiała, że oferuje jej seks, a nie uczucie, o którym marzyła, ale chciała tego, mimo wszystko. - Tak - odpowiedziała. - Chcę tego. Lorenzo podszedł do wózka i z wiaderka z lodem wyjął butelkę szampana. Otworzył ją, napełnił dwa kieliszki, podszedł do łóżka i podał jej jeden. - Za dzisiejszą noc i za to, co sobie nawzajem ofiarujemy. Za spełnienie twoich marzeń - wzniósł toast. Jodie upiła łyk i zadrżała, gdy Lorenzo łagodnie wyjął jej kieliszek z ręki i pocałował ją. Smakował szampanem i sobą i całował ją, aż nie mogła już myśleć o niczym innym, jak tylko o intymności, którą dzielili, i o swoim własnym pragnieniu, by ta chwila trwała i trwała. Aż otoczyła jego szyję ramionami i wkrótce znaleźli się nadzy na łóżku. Czyż mogło być coś wspanialszego niż taka bliskość z ukochanym mężczyzną? - myślała Jodie, odkrywając radość z dotykania twardych mięśni i poddawania się jego dotykowi. Lorenzo całował jej ciało i kiedy dotarł do poranionej nogi, Jodie drgnęła i spróbowała ją odsunąć. Ale Lorenzo nie puścił jej, tylko pochylił głowę i zaczął całować jej blizny. - Nie... - szepnęła błagalnie. - Kiedy cię zobaczyłem pierwszy raz - powiedział, ignorując jej błaganie - pomyślałem, że masz przepiękne, długie nogi i że chciałbym je czuć owinięte wokół mojej talii, gdy będziemy się kochali... - Niemożliwe! - zaprotestowała. - Byłeś taki wściekły! Uśmiechnął się rozbawiony. - Nie wiedziałaś, że mężczyzna może być równocześnie wściekły i podniecony? Twój ekschłopak to kompletny idiota. Żaden prawdziwy mężczyzna nigdy by cię nie odrzucił, Jodie. - Lorenzo znów pocałował bliznę. - Jest piękna, bo świadczy o twojej odwadze. Oczy Jodie wypełniły łzy wzruszenia, ale zanim zdążyły popłynąć, Lorenzo zaczął całować wnętrze jej ud, budząc w niej częściowo pokrewne, a jednocześnie zupełnie inne uczucia. Centymetr po centymetrze pieścił ciało Jodie, odkrywając je dla siebie, ale i dla niej, pokazując jej, jak wielką radość i wzruszenie można czerpać z seksu, gdy dwoje ludzi się kocha. Lorenzo z czułością obserwował śpiącą Jodie. Oto pomiędzy dwoma uderzeniami serca zmienił się w innego człowieka. Kiedy w tamtym ogrodzie w Anglii zobaczył w jej oczach ból i rozpacz, zrozumiał natychmiast, że jego potrzeba chronienia jej zrodziła się z miłości.