choć nie wiedziała dlaczego. Diaz lubił pracować sam, wolał, żeby
ludzie wiedzieli o nim jak najmniej. A gdyby i on, i True jednocześnie szukali Pavona, teoretycznie mogliby wpaść na siebie Nie, to nie był dobry pomysł. Diaz mógłby wycofać się ze współ pracy, a na to absolutnie nie mogła sobie pozwolić. ** Poleciała pierwszym porannym samolotem z Dallas do El Paso, zahaczyła o mieszkanie, by zostawić bagaż, i pojechała do biura Poszukiwaczy Było jeszcze wcześnie, ale gorąco stawało się już dokuczliwe i Milla westchnęła tęsknie za zimą. Wkroczywszy do biura, zobaczyła Briana w wesołkowatym nastroju; zawsze kończyło się to podpuszczaniem Olivii i doprowadzaniem jej do furii. Dziś dawał jej rady dotyczące wyglądu i ubioru, ku wyraźnej uciesze reszty załogi. - Powinnaś zmienić uczesanie - powiedział, przysiadłszy na skraju biurka swej ofiary. - Przydałoby ci się coś bardziej seksownego. I większego. No wiesz, porządne loki, fale, te sprawy Olivia zmierzyła go długim, morderczym spojrzeniem. Każda z zasad, na których opierało się jej feministyczne ego, została opluta. - Czy ja wyglądam jak jakaś pierdolona Miss Szamponów L'Oreala? - spytała zimno. an43 111 - Nie - odparł poważnie Brian. - Ale jak się postarasz... Chłopak był młody, wielki i szybki, ale przez chwilę Milla myślała, że nawet to nie uratuje mu życia. Olivia podniosła się powoli, by stanąć oko w oko z Brianem (udało jej się mimo niskiego wzrostu, bo facet wciąż siedział na biurku). - Chłopczyku - wycedziła powoli - niszczyłam już lepszych od ciebie. Wykorzystywałam, wyciskałam jak cytryny i wyrzucałam jak śmiecie. Nie próbuj nawet, to nie twoja liga. Brian rżnął głupa naprawdę perfekcyjnie. - Co? - zapytał wyraźnie urażony - Ja tylko staram się pomóc. Dać takie luźne wskazówki, no wiesz... - Czyżby? Nie wiedziałam, że neandertale znają się na modzie i fryzurach. - Dobre futerko nie jest złe - uśmiechnął się szeroko. - O, nie wątpię, że to twoje poletko. Milla zauważyła Joann gestem wskazującą na jej pokój. Z trudem stłumiła jęk, zobaczywszy, kto tam na nią czeka. Pani Roberta Hatcher szukająca zaginionego męża. W pewien piękny weekend wybrał się w odwiedziny do siostry w Austin i zniknął bez śladu, a wraz z nim ubrania, jego samochód i połowa pieniędzy z konta. Policja wyciągnęła z tego oczywisty wniosek, że zbrodnia ani porwanie nie wchodzi w grę, pan Hatcher odszedł z własnej, nieprzymuszonej woli, a oni nic nie mogą w tej sytuacji zrobić. Pani Hatcher nie przyjęła tego do wiadomości i zwróciła się o pomoc do Poszukiwaczy. an43 112 Milla rzuciła jeszcze okiem na Briana i Olivię, mając nadzieję, że pacyfizm raz jeszcze zwycięży w walce z żądzą mordu, którą najwyraźniej pałała ich dyżurna feministka. Potem weszła do swojego